Przejdź do głównej zawartości

Polecane

  Nie mam dziś nic do udowodnienia. Nie mam myśli, które układają się w tezy. Nie mam potrzeby, by to było zrozumiałe. Jestem zmęczony. Nie ciałem. Głębiej. Świat działa szybciej, niż człowiek potrafi czuć. Coraz częściej łapię się na tym, że funkcjonuję zamiast być. Odpowiadam, zamiast słuchać. Oddycham płytko, jakby ktoś liczył każdy wdech. Nie piszę tego, żeby ktoś zareagował. Nie piszę tego, żeby ktoś mnie zrozumiał. Piszę, bo jeśli tego nie zapiszę, zniknie kolejny kawałek mnie. Czasem myślę, że największym buntem nie jest krzyk. Jest nim przyznanie się do słabości. Do tego, że nie ogarniam. Że nie nadążam. Że cisza jest dziś ważniejsza niż odpowiedzi. Jeśli to czytasz, być może jesteś w podobnym miejscu. Tam, gdzie nie ma instrukcji. Gdzie nie ma motywacyjnych cytatów. Gdzie nikt nie obiecuje, że będzie dobrze. I może to wystarczy. Że przez chwilę nie udajemy.

"Cienie Pamięci"

 


"Cienie Pamięci"

Deszcz lał się z nieba, a neonowe światła Seattle odbijały się w kałużach jak rozmazane wspomnienia. W dzielnicy Redmond, gdzie cienie były gęstsze niż mrok, Jace „Ghost” Armin wszedł do baru „The Last Byte”, miejsca, gdzie technologia spotykała się z magią, a życie było warte tyle, ile kod danych na czarnym rynku.

Ghost był deckerem – specjalistą od hakowania. Dziś jego zadanie wydawało się proste: włamać się do systemów korporacji Renraku i wydobyć dane dotyczące eksperymentów nad nowym biotechnologicznym implantem. Nie pytał, komu je sprzedaje, ani dlaczego są tak cenne. W Shadowrun każdy wybiera, które pytania ignorować.

Bar był wypełniony typowymi bywalcami: orkowie z cyberramionami, elfy z tatuażami runicznymi migoczącymi w rytm ich emocji, a po kątach cicho mamrotali szamani. Ghost zamówił syntetyczne piwo i rzucił okiem na barmankę – androida z twarzą tak doskonałą, że niemal mogłaby uchodzić za ludzką.

„Twój cel to Veridian Tower,” odezwał się głos w jego implancie komunikacyjnym. To była „Moth,” jego fixerka. „Sześćdziesiąte piętro. Dane są za firewallem, który rozwaliłby przeciętnego deckera. Powodzenia.”

Ghost skinął głową. Był gotów. Wyciągnął swój cyberdeck – małe, zniszczone urządzenie, które skrywało więcej mocy niż jakakolwiek nowoczesna konsola. Wpiął się do matrixu i poczuł znajome uczucie, jakby jego umysł odpływał w wir neonowych kodów i pulsujących sieci.

Matrix był piękny i niebezpieczny, przypominając cyfrową dżunglę, gdzie każde kliknięcie mogło być pułapką. Ghost lawirował między protokołami obronnymi Renraku, niszcząc wirtualne wieżyczki i unieszkodliwiając strażników – programy AI, które miały tylko jeden cel: wyeliminować intruza.

Dotarł do skarbca danych. W centrum pulsował czarny sześcian – repozytorium pilnie strzeżonych informacji. Ghost wprowadził swój algorytm deszyfrujący, a ekran zalały dane. Przez chwilę wszystko było jak zwykle, aż do momentu, gdy zobaczył coś, czego się nie spodziewał.

Na ekranie pojawiło się jego nazwisko.

„Jace Armin – Obiekt #043. Eksperyment zakończony sukcesem. Implant pamięci cyfrowej aktywny. Obiekt nieświadomy swojej natury.”

Wstrzymał oddech. Jego dłoń zadrżała, gdy otworzył kolejny plik. Obrazy z jego życia – dzieciństwo, młodość, momenty, które uważał za swoje własne – wszystkie były tam zapisane jak program na dysku. Był chodzącym projektem Renraku, cyfrową skorupą z podsuniętymi wspomnieniami.

„Ghost?” odezwała się Moth. „Masz dane?”

Zamknął oczy, próbując zapanować nad chaosem w swojej głowie. Wiedział jedno – korporacje nie miały prawa do jego życia, do jego przeszłości. Zerwał połączenie z matrixem i schował cyberdeck. Opuścił bar, nie oglądając się za siebie.

W cieniu neonów narodziło się nowe zadanie: zemsta.

Komentarze